
11 lip Laserów nie wykonujemy latem – prawda czy fałsz?
Laserów nie wykonujemy latem – prawda czy fałsz?
To chyba jedno z najczęstszych pytań, jakie pacjenci zadają latem, choć brzmi ono trochę inaczej: „czy latem mogę wykonać zabieg laserem?”
I jaka jest prawidłowa odpowiedź? O tym za chwilę.
Pamiętam jak w 2016 r. wjechał do nas laser co2, była to zima. Czyli idealna pora. Przychodzą dwie siostry, jedna na zabieg – umówiła się na laser – a druga z ciekawości. Ta pierwsza siada na fotel, ale zanim wykonam zabieg, konsultuję pacjenta, szczególnie poświęcając czas tym, którzy są u nas pierwszy raz. Tłumaczę, jak działa laser, jakich efektów należy się spodziewać, jak długo się utrzymują, wreszcie – jak przebiega sam zabieg i jak przebiega gojenie. I pani wtedy pyta: czyli jest jakieś gojenie i będę jutro czerwona? Ale ja mam jutro wywiadówkę u dziecka… Oczywiście zabiegu nie wykonała. Takich historii mógłbym opisać wiele (tylko powody są inne: nie uprzedziłam rodziny; mąż wyjechał, ale na 2 dni, a nie na 4; za 3 dni mam ważne spotkanie, a to podobno boli, itd.).
Wracając do zasadniczego pytania, choć tak naprawdę powyższy wstęp jest z tym związany, bo kiedy pacjent ma najwięcej czasu i kiedy mógłby się goić? No właśnie najczęściej latem albo w ferie (no ale ferie są krótkie). Tylko, że jest stereotyp, że latem nie wykonuje się zabiegów (hmm, to mógłby być temat na oddzielny artykuł), a co dopiero laser. To jak to robią w krajach, gdzie słońce świeci cały rok albo większą część roku? Odpowiedź jest prosta: stosują filtry. Dla tych co się jeszcze nie domyślili, chodzi oczywiście o ryzyko przebarwień.
Mamy laser naczyniowy, laser żółty. Pacjenci są w nim zakochani. Dlaczego? Bo są efekty już po pierwszym zabiegu (i nie jest to reklama, tylko fakt). Czy miałem jakiegoś pacjenta z przebarwieniem po tym laserze? Mimo, że laser żółty jest najbardziej popularny w krajach, gdzie przez większą część roku świeci słońce, to miałem. Wiecie, kiedy? Nie latem, tylko w lutym (u dwóch panów nie stosujących filtrów, jeden pojechał w Tatry a drugi poleciał na Kanary). Czy stosuję ten laser latem? Tak. A czy miałem przebarwienia latem? Nie. A dlaczego? Bo pacjenci stosowali się do zaleceń.
To jak w końcu jest z tymi laserami? Otóż rynek laserów rozwija się w takim kierunku, by móc te zabiegi wykonywać również latem. Oczywiście zawsze pamiętając o ochronie przeciwsłonecznej. Latem możemy wykonywać zabiegi nieablacyjne, gdzie laser podgrzewa skórę nie uszkadzając jej powierzchni. Możemy też wykonywać lasery charakteryzujące się brakiem efektu termicznego (lub z minimalnym efektem), np. laser erbowo-yagowy czy laser tulowy. Możemy wreszcie wykonać zabieg innym urządzeniem, czyli np. HIFU czy radiofrekwencję mikroigłową (z izolowanymi igłami). Wreszcie u pacjenta, który się nie opala i nie ulega ekspozycji na słońce z innych powodów (porządki w ogródku na czerwcu, intensywna jazda na rowerze itp.), stosującego filtry, możemy wykonać laser co2, ponosząc wspólnie z pacjentem niewielkie ryzyko, bo ono zawsze będzie.
Więc jak jest z tymi laserami? Prawda czy fałsz?