10 cze Miłość do stymulatorów bywa ślepa
Stymulatory tkankowe to jeden z najmodniejszych obecnie zabiegów, do tego stopnia, że wszyscy zaczynamy uczestniczyć w swego rodzaju wyścigu. Uciekamy od wypełniaczy i przerzucamy się na stymulatory. Firmy liczą straty, bo pacjenci nie chcą wypełniać się kwasem hialuronowym. Poza tym, to co kiedyś było nazywane mezoterapią, dziś szumnie nazywamy stymulatorem. Ale o tym za chwilę. Wrócę jeszcze do tego wątku.
Jeszcze kilka lat temu było takie przeświadczenie, że wypełniacz i botoks to podstawowe zabiegi w medycynie estetycznej (a w zasadzie estetyczno-naprawczej, bo od lipca 2023 taka nazwa pojawiła się polskim prawie), a tu nagle ten porządek świata zaburzył stymulator. Co prawda ciągle mam jeszcze pacjentki, które robią tylko toksynę botulinową lub wypełniacz, albo jedno i drugie, i nie chcą słyszeć o laserach, stymulatorach czy terapiach łączonych, ale z roku na rok jest ich mniej. Czy to źle? Nie to nawet lepiej, bo pojawia się coraz większa grupa pacjentów, oczekujących naturalnych efektów, którzy obawiają się tzw. efektu „pillow face”, czyli efektu napompowanej twarzy.
Wracając do wątku wyścigu w „przechodzeniu” z wypełniaczy na stymulatory. Wszystko jest zdrowe, o ile jemy to w małych ilościach, nawet lampka czerwonego wina ma działanie prozdrowotne, prawda? O ile nie jest ten lek stosowany zbyt często. Tak też jest z wypełniaczami i stymulatorami oraz botoksem. W rozsądnych dawkach te preparaty zaczynają wykazywać synergię. Wspierają się nawzajem dla osiągnięcia jak najlepszych efektów. Jeżeli mamy ubytek objętości tkanek (np. zanik tłuszczu policzka), nic tego tak łatwo i szybko (i tanio) nie wypełni, jak kwas hialuronowy. Jeżeli mamy dodatkowo wiotką skórę, to musimy ją zagęścić (stymulator poradzi sobie lepiej z tym zadaniem niż biostymulator). Jeżeli mamy silną mimikę w okolicy zewnętrznych kątów oczu (tzw. kurze łapki) i wiotką skórę okolicy powiek, to zabieg toksyny sam niewiele pomoże, ale w połączeniu z biostymulatorem efekt może być już zadowalający.
Kolejny wątek tej ślepej miłości do stymulatorów to wiara, że one czynią cuda – a nie jest to prawda. Efekty najlepsze uzyskuje się powtórzeniami, jak ktoś w wieku 50 lat nagle dochodzi do wniosku, że chciałby robić zabiegi medycyny estetycznej, to musi być cierpliwy, szczególnie jeżeli zmaga się z problemami np. okolicy oka, okolicy, która nie lubi rozwiązań na skróty, czy po tzw. „taniości”.
Ostatnio coraz częściej słyszy się o powstawaniu grudek w okolicy powiek po kwasie polimlekowym (dla niewtajemniczonych to silny stymulator). Jeden z odpowiedników oryginalnego kwasu polimlekowego (którego NIE PODAJE się w okolicę powiek), był promowany jako skuteczna metoda na wiotką skórę okolicy powiek. Niestety, nie trzeba było długo czekać na powikłania w formie grudek, które usuwa się jedynie operacyjnie. Dlatego okolica oka, wymaga cierpliwości i nie lubi, gdy pacjent odkłada leczenie w czasie. Tu powiedzenie, że czas leczy rany, się nie sprawdza, z czasem będzie tylko trudniej i drożej.
Na zakończenie trochę optymizmu, bo ostatnio pojawił się na rynku stymulator, a w zasadzie biostymulator (nowa generacja kompleksów hybrydowych kwasu hialuronowego) i obecnie jest dostępny w kilku gabinetach w Polsce. Preparat ten jest pewnym zamiennikiem wypełniaczy, ale bardziej naturalnym. Jego działanie to nie tylko unoszenie tkanek i wypełnianie, ale przede wszystkim stymulacja tkanki tłuszczowej do odbudowy (bo dla niewtajemniczonych jednym z powodów opadania tkanek na twarzy jest zanik tkanki tłuszczowej w okolicy przedusznej i okolicy jarzmowej). Czas pokaże, na ile ta alternatywa dla wypełniaczy spodoba się pacjentom. Moje pierwsze doświadczania i doświadczenia moich pacjentów są bardzo zachęcające.
I na zakończenie – brakowało mi jakiejś puenty, ale życie samo przynosi rozwiązania. Dzisiaj jedna z moich pacjentek powiedziała mi, że usłyszała od syna, który wie, że mama robi zabiegi: „Mamo jak Ty to robisz, że wyglądasz dobrze, ale nie wyglądasz jakbyś była zrobiona?” Nic dodać, nic ująć – w punkt!